Odwiedziny łącznie z blogiem na Onet!

środa, 3 stycznia 2018

Aby nie zgubić po drodze miłości!

To już ponad trzydzieści lat po ślubie, pomyślała i spojrzała nieśmiało na siebie w lustro. Był wieczór, taki niby jak zawsze, kiedy wieczorem każde z nich szło do swojego pokoju na odpoczynek po całym dniu.
- O nie, nie może być tak zawsze, do końca życia i poszła do łazienki wziąć wieczorny prysznic. Ubrała najpiękniejszą koszulę, ułożyła włosy i zrobiła delikatny makijaż. Spojrzała ponownie na siebie w lustro i stwierdziła, że jest jeszcze fajnie  i  podobała się sobie.
Wzięła głęboki oddech i weszła do pokoju męża, który czytał w łóżku gazetę. Spojrzał na nią od niechcenia i nie zauważył jej pragnienia w oczach, a zarazem ogromnego zażenowania. Stanęła w progu z oczekiwaniem, że zaprosi ją do wspólnego łoża i po prostu przytuli.
- Chciałaś coś, coś się stało, tylko takie pytanie usłyszała, rzucone za gazety.
- Nie, nic się nie stało i wycofała się do swojego pokoju, zakrywając załzawioną twarz.
Położyła się w swoim pokoju, pełna tęsknoty za tamtymi latami, kiedy kochali się namiętnie i prawdziwie, a tu już od czterech lat, żyjąc pod jednym dachem, w pięknym mieszkaniu czuje się coraz bardziej samotna i pomyślała, że chyba wszystko się już wypaliło i nic ją nie czeka. Tak bardzo go kocha, a mimo to nie potrafi mu opowiedzieć, co czuje, co ją uwiera i do czego tak bardzo jeszcze tęskni. Codzienna rutyna ją zabijała i coraz bardziej czuła się odepchnięta przez swojego kochanego mężczyznę.
O poranku usmażyła kolejny raz mężowi jajko na bekonie, po czym on wychodził do pracy na długie godziny, bez pocałunku i bez grama czułości. Gdzieś te wszystkie uczucia się zagubiły i to ją okropnie uwierało. Nie mogła się pogodzić, że być może on już jej nie kocha i go ani troszeczkę nie pociąga. Przecież nie może tak dalej żyć, wśród niedomówień i wstydu za czułością, delikatnym dotknięciem, przelotnym pocałunkiem, a o seksie nie wspominając.
Nie może tak być i postanowiła poszukać specjalisty, który pomoże jej odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Ktoś kto pobudzi ich dwoje do powrotu do siebie, bądź odrzucenia bez względu na wyniki terapii. Musi to wiedzieć, co między nimi jest jeszcze do ocalenia. Odda każdy grosz, aby ratować swoje małżeństwo, które po odejściu dzieci z domu, stało się skostniałe, jakby go nie było. Było by jej łatwiej, gdyby ją opuścił i czułaby się mniej samotna, niż obok niego, który zamknął się w świecie swoich zajęć i rutyny. Gdyby zechciał jej się zwierzyć z tego, czy ma jeszcze jakieś oczekiwania i pragnienia. Nie wiedziała o nim nic właściwie i chciała przy pomocy specjalisty na nowo go poznać i rozszyfrować. Postawiła wszystko na jedną kartę, bo albo się rozstaną, albo na nowo się do siebie zbliżą w oparach nowej namiętności.
Każda kobieta wychodząc za mąż ma swoje oczekiwania i pragnienia. Każda z nas chce być pożądana przez swojego mężczyznę wybranego spośród miliona innych. Wychodzimy za mąż, budujemy gniazdo rodzinne, rodzimy dzieci, pracujemy i tak nam ucieka wiele lat. Nie zauważamy, że obok żyje z nami drugi człowiek, który także ma swoje fantazje i pragnienia. Jakże często nie rozmawiamy na te tematy, bo wstydzimy się ujawniać nasze najskrytsze pragnienia. Mijają lata, dzieci odchodzą z domu i nie potrafimy cieszyć się tą wolnością, przestrzenią, która jest niespodziewanie nam dana. Codzienne czynności, codzienne przyzwyczajenia zatracają w nas potrzebę bliskości. Dochodzi do tego także zmiana naszego wyglądu, dodatkowych kilogramów, posiwiałych włosów. To wszystko oddala nas od bliskich spotkań w sypialni, ponieważ szybko przekreślamy swoją atrakcyjność. Rezygnujemy z bliskości, obawiając się odrzucenia. Spoglądamy na siebie w lustro i stwierdzamy, że nie powinniśmy już domagać się seksu, przytuleń, pocałunków. Oddalamy od siebie swoje pragnienia, choć pojawiają się nie raz.
Ktoś to wszystko źle urządził, ponieważ kiedy mamy tak wiele czasu na bliskość, odrzucamy ją niejednokrotnie, wstydząc się swoich myśli, a co dopiero rozmawiać o tym z kochanym partnerem i dopóki ktoś z tych dwojga nie przerwie tego przeklętego milczenia, poczujemy nagle, że omija nas jeszcze coś bardzo ważnego w życiu. Omija nas szczęście jakie może dać nam bliska i kochana osoba.
Jak to zmienić? Trzeba rozmawiać, a jeśli się nie udaje, trzeba poszukać rady dobrego psychologa, aby nam pomógł przełamać te lody, bo szkoda czasu, ostatniego czasu na miłość.
PS. Moja bohaterka wygrała i jej determinacja sprawiła, że zostały pokonane wewnętrzne obawy przed bliskością, bo sobie założyła, że jeśli on kocha, to do niej mentalnie wróci i poświęci jej jeszcze nie jedną upojną noc. A może i ja powinnam spróbować dziś wieczorem? – Koniec? :D

sobota, 23 grudnia 2017

Depresja - weź się w garść!

Weź się w garść. Zrób coś ze swoim życiem. Jesteś silny/a tylko ci się nie chce. Wszyscy ludzie cierpią, nie jesteś jedyny/a. Takie słowa są najczęściej kierowane do tego kogoś, kto nagle traci chęć do życia. Nie wiedzieć kiedy, zapada się w siebie i nic go już nie cieszy. Nagle pochyla się i garbi, a przedmioty lecą mu z bezradności i braku siły na podłogę. Wyraz twarzy się zmienia i widać na nim ogromny smutek, bez cienia jakichkolwiek oznak chęci do życia. Myśli się plączą i nagle chory na depresję zatraca się w swoim smutku i beznadziejności. Nie umie wytłumaczyć otoczeniu, co mu dolega, a tylko sygnalizuje, że nie ma chęci dalej żyć i wszystko straciło dla niego sens. Najczęściej ucieka w sen, albo też cierpi na wielkie pokłady bezsenności. Często pojawia się nadmierne obżarstwo, albo kategoryczne odmawianie posiłków. Jest wiele odmian depresji i zdiagnozować tę właściwą, to dla lekarza jest wielką sztuką, jeśli w ogóle pacjent zdecyduje się na takie leczenie. Wciąż w naszym społeczeństwie pokutuje przekonanie, że pojawienie się przed gabinetem psychiatrycznym, to jak wydanie na siebie wyroku – jestem chory psychicznie i za chwilę wszyscy będą o tym gadać. Będę skreślony/a i nie nigdzie nie dostanę pracy, albo wszyscy się ode mnie odsuną. Zostanę sam/a. Jak pomóc osobie chorej na chorobę duszy? Jak poprowadzić i wyciągnąć rękę ku drodze uzdrowienia , bo sam/a sobie nie pomoże. Jakie uruchomić mechanizmy, gdzie skierować, aby zajęli się nim, nią specjaliści i wyciągnąć z tego czarnego dołka. Najczęściej namawiamy do wizyty u dobrego psychiatry. W dobie Internetu, wpadamy więc do sieci i szukamy najlepszych lekarzy w naszym rejonie – chcemy pomóc, bo zależy na na nim, niej. Na naszym dziecku, mężu, żonie, czyli na  naszym bliskim. Jesteśmy zdrowi, silni i robimy wszystko, aby pokierować tak chorym, aby do nas wrócił. Jeśli uda nam się namówić chorego do wizyty u lekarza, najczęściej po wstępnym wywiadzie, otrzymuje chory receptę na leki, czyli tzw. antydepresanty.  Jest nadzieja, że leki te od razu sprawią, że chory poczuje się lepiej i złapie pierwszy oddech od wielu miesięcy i zacznie patrzeć optymistyczniej na świat. Jednak często tak bywa, że lekarz z lekiem nie trafi i chory zamiast czuć się lepiej, wpada jeszcze w większy dół. Druga i kolejna wizyta, a efektów brak i wówczas lekarz rozkłada ręce i wypisuje skierowanie do szpitala. Jeśli u chorego pojawiają się myśli samobójcze, tym szybciej należy umieścić chorego w placówce zamkniętej, na obserwacji. I tu zaczyna się dramat. Widziałam różne szpitale w swoim życiu. Wielkie sale, zastawione kilkoma łóżkami i przy nich malutka szafeczka. Nikt nie oddziela ludzi bardzo chorych, niewyleczalne, ciężkie przypadki, od ludzi z nadzieją na wyleczenie. Pierwszy wywiad, zrobiony na szybko i wpisanie leków do karty i tyle. Nagle słyszy się na korytarzu szpitalnym, wycie, przeklinanie i wiązanie w pasy. Nagle chory narażony jest na niewyobrażalny stres sytuacyjny. Nie może się odnaleźć, bo nie ma w tym miejscu cichego miejsca, gdzie mógłby się odizolować. Nie obchodzi to żadną pielęgniarkę i nikt nie uchroni go od tego dodatkowego przeżywania. Takie leczenie nie ma sensu i chory prosi rodzinę, aby go jak najszybciej zabrano do domu, bo dłużej tego nie wytrzyma. Widziałam też szpital, gdzie jedyną rozrywką dla chorego jest palarnia i mocna kawa. Gdzie spotykają się ludzie, aby opowiedzieć sobie jak spędzili noc. Czy leki działają, czy też powodują większe rozdrażnienie. Spotykają się w tej palarni, aby pogadać, pomilczeć, popłakać. Nikt z personelu tam nie zagląda i nikt nie wspomina o tym, że w szpitalu palić nie wolno. Nikt nie jest w stanie zlikwidować palarni w szpitalach psychiatrycznych, gdyż palarnia działa jak pokój psychoterapeutyczny. Widziałam jeszcze jeden szpital, chyba zbliżony najbardziej do cywilizowanych warunków. Pokoje ładnie udekorowane. Każdy ma swój kawałek podłogi. Nie ma w nim przypadków skrajnych. Nikt nie wrzeszczy i nikogo nie zakuwa się w pasy. Chorzy są pod ciągłą opieką lekarza i psychologa. Ułożony grafik zajęć, sprzyja samodyscyplinie. Powstają grupy wsparcia. Chorzy uczęszczają na zajęcia z muzyką, tańcem, a także muszą ćwiczyć na sali sportowej. Psychoterapia w kółku, powoduje większe otwarcie się na problemy innych ludzi, co wywołuje różne emocje, zmuszając chorego do współodczuwania, dyskusji i uwierzenia w siebie. Długie spacery po parku, rozmowy z zaprzyjaźnioną grupą i taki szpital z takim programem kieruje chorego na drogę ku uzdrowieniu. Widziałam ludzi po takiej kuracji, że na twarzach chorych pojawiała się chęć do życia. Dlaczego o tym piszę, ano dlatego, że są w Polsce jeszcze i dobrze się mają, szpitale skostniałe,niczym z filmu CK Dezerterzy, gdzie chorego na depresję podciąga się pod chorobę psychiczną, najcięższego gatunku. Powinno się to zmieniać i powinno się o tym mówić bardzo głośno!

czwartek, 21 grudnia 2017

List do kochanki po latach!

0FLARES Twitter 0Facebook 0Filament.ioMade with FLAREMore Info
Wiele kobiet pisze listy do kochanki swojego męża. Niektóre te listy wysyłają, a inne piszą w ramach terapii i je albo zostawiają, albo traktują zapalniczką, aby odgonić złe duchy, jakim niewątpliwie jest duch kochanki krążący w domu małżonków, którzy próbują się na nowo dogadać, albo się dogadali i żyją ze sobą dalej, bo żona zdradę wybaczyła, choć z pewnością nie było jej łatwo. Nikt nie policzy wylanych łez i nie zważy wątpliwości, czy warto i czy na tym przebaczeniu się ponownie nie przejedzie.
Ludzie mówią, że jak raz zdradził, to zdradzi raz jeszcze i jeszcze raz, ale żona przymierzająca się do wybaczenia, wciąż kocha tego swego jedynego i dlatego jest jej tak ciężko podjąć decyzję, ale dość tego wstępu, a więc:
Ty głupia kobieto! Myślałaś, że jeśli rozłożysz nogi przed facetem, który ma rodzinę, a do tego swoje dzieci, to on rzuci dla ciebie wszystko, co udało mu się zbudować i będzie bawił twoje dzieci spłodzone każde z innym facetem? To świadczy o tobie, że rozkładając nogi tak chętnie, dorobiłaś się niechlubnej opinii w mieście, a on zwyczajnie chciał sobie popróbować jak to jest z inną kobietą.
Uwierzyłaś, co szeptał ci do ucha, podczas ukrytych spotkań, że kocha tylko ciebie i jesteś kobietą jego życia, a żona to jest ta niedobra, zrzędliwa i zaniedbana i poczułaś się wybranką i księżniczką. Wiem, że zakazany owoc najlepiej smakuje i wierzyłaś w te brednie, kiedy on korzystał po prostu z życia. Faceci tak mają, że bajerują to świeże mięso, aby czym szybciej osiągnąć swój cel i dałaś się na to nabrać standardowo i książkowo.
Płakałaś, kiedy wracał do żony i wyobrażałaś sobie, że z żoną też uprawia seks. Ryczałaś z rozpaczy, że kolejne święta spędza z rodziną i swoimi dziećmi, zabierając je  na wycieczki i wczasy. Byłaś zawsze gotowa, na jego ponowne zjawienie się w twoim domu i wypachniona czekałaś na skradzione żonie chwile i cieszyłaś się jak wariatka, że znów jesteś górą i wierzyłaś w kolejne brednie i łykałaś jak pelikan te wszystkie jego obiecanki i kłamstwa. Wierzyłaś święci, że porozmawia z żoną, na pewno jutro, że nie chce z nią dalej być i złoży pozew o rozwód. Wierzyłaś w to głupia kobieto, a oszukiwał ciebie i żonę jakbyś chciała wiedzieć.
Myślałaś, że się doczekasz tej chwili, że przyjdzie i ci się oświadczy i każde jego przyjście to jest promyk nadziei, że w końcu masz go w garści, a tu guzik z pętelką, bo on się niby bał żonie powiedzieć, albo nie było okazji i znów byłaś zawiedziona, ale przecież najlepszą rzeczą jaką mogłaś zrobić, to znów rozłożyć nogi w czystej pościeli, bo o to mu najbardziej chodziło, ale skąd o tym mogłaś wiedzieć?
Łudziłaś się i nagle przestała ci odpowiadać rola tej drugiej. Robiłaś awantury, z powodu, że miałaś tego dość i chciałabyś już zamknąć ten rozdział i pragnęłaś przy nim zasypiać i się budzić, a on po każdym numerku zwiewał do żony. To musiało boleć – co nie? Wiem, że bolało, tak jak bolała mnie wiadomość, że mój mąż tyka tym swoim, no wiesz, takie coś jak ty. Dowiedziałam się, a ty drżałaś ze strachu, że będę o niego walczyła z zaciekłością, ale nie musiałam, bo wybrał mnie i przysięgał, że z tobą to tylko alkohol i nic więcej. Po co mu tyle stawiałaś i wierzyłaś w bredzenie podchmielonego faceta. Głupia jednak byłaś, że myślałaś, że podchmielony facet mówi ci prawdę, że zostawi całkiem fajną i inteligentną żonę, która była całkowicie oddana rodzinie i mógł przy niej być sobą, bo mimo, że pojawiłaś się w jego życiu, żonę kochał ponad wszystko, bo była jego wizytówką, a nie wycieruchem.
Nawet to, że pozwoliłaś sobie zrobić dziecko z moim mężem, nic tu nie pomogło, bo tylko go jeszcze bardziej wystraszyłaś. Jak to niby miałoby wyglądać? Miałby łożyć na twoje nieślubne dzieci i to co ma przyjść na świat i dwoje swoich z małżeństwa, które cenił najbardziej. Kulą w płot i strzeliłaś sobie w piętę, bo mogłaś przewidzieć, że nigdy nie pokocha on dziecka ze zdrady, ale rozumiem, że na to liczyłaś. Przeliczyłaś się, bo wolał płacić alimenty, niż być z tobą na co dzień i tylko go wystraszyłaś. Myślał, że woli spać w swoim łóżku i robić  stolec w swoim kiblu, a także kochać swoje dzieci z prawego związku.
Tak, wykorzystał cię, jak to każdy chłop, który od czasu do czasu pragnie zamoczyć w innej dziurze, a ty wzięłaś to z taką powagą i nadzieją. Z tego wszystkiego wyszło, że cię oszukał, co musiało cholernie boleć, bo zostawił cię z dzieckiem w brzuchu i pokornie wrócił na łono rodziny, Łotr, wiem o tym, bo i ja biłam się z myślami, a nawet się trułam – przez ciebie i przez faceta, którego poślubiłam, bo faceci to świnie i obie o tym nie wiedziałyśmy – prawda?
Minęło paręnaście lat, a ja wciąż jestem ze swoim mężem, bo mnie wybrał i wcale nie jest mi z tego powodu przykro, bo wiesz dlaczego? On zawsze mnie kochał, a ty byłaś tylko takim wybrykiem, bo młody był i do tego głupi. Ja nie wiem dlaczego się na ciebie pokusił? Bo byłaś łatwa, albo głupia, a takie najlepiej zbajerować, nasycić się i puścić kantem i tak też się stało. Przykro mi, że byłam lepsza i mądrzejsza, co do ładności, rzecz gustu!
A teraz napiszę ci szczerze. Mój mąż to twardy zawodnik, cholernie uparty i czasami egoistyczny, a tylko ja wiem jak z nim postępować i tylko ja wiem, co on lubi, a czego nie znosi. Tylko jak wiem, kiedy kazać mu wynieść śmieci i coś w domu naprawić, a ty budulko miałabyś z nim tylko kwasy, bo mojego męża nie można do niczego zmuszać, a trzeba wiedzieć, w którym momencie mogę sobie pozwolić, a więc ciesz się, że nigdy morduni ci nie obił z racji tego, że nie potrafiłaś trafić w punkt. Ciesz się, że nie wywrzeszczał ci, że jesteś marudą i tylko interesują cię sprawy doczesne, a o zmywaniu garów to możesz zapomnieć, bo pozmywa, ale tylko pod wpływem moich śmiesznych min i dobrego humoru, w czym jestem mistrzynią.
He, masz szczęście głupia kobieto, bo nie wiedziałabyś, że mój mąż mnie kocha i uwielbia moje wygłupy, które rozśmieszają go do łez i uwielbia nasze dzieci, które wychowałam na dobrych ludzi. Nie musi się za mnie wstydzić w przeciwieństwie do twoich patologicznych dzieci, których nie wychowałaś!
I to byłoby na tyle głupia kobieto, jak mawia Bogusław Linda
W podpisie – zdradzona, ale cholera po latach szczęśliwa!

wtorek, 19 grudnia 2017

Romans w pracy, to się nie uda!

0FLARES Twitter 0Facebook 0Filament.ioMade with FLAREMore Info
Dziwnym trafem na moją skrzynkę mejlową otrzymałam list i się po jego przeczytaniu zapowietrzyłam, że ten list trafił do mnie. Pomyślałam sobie, że osoba to pisząca się po prostu pomyliła i przez niefrasobliwość wysłała go do mnie. Jednak zaznaczyła, że czyta bloga, ale nie napisała, że mojego, a więc byłam i jestem całkowicie skołowana.
List dla mnie jest bulwersujący i oczywiście nie odpowiedziałam na niego od razu, ale jego treść sobie zachowałam, choćby na potrzeby mojego bloga. Takie niespodzianki na skrzynce nie zdarzają się często, gdyż więcej jest reklam i spamu, a nie ludzkich dramatów i spraw, a więc czytam sobie.
„Nie wiem co zrobić, dlatego do ciebie piszę. Ponad miesiąc temu zatrudniono w miejsce innego pracownika męża mojej, dobrej koleżanki. Pracuję z nim razem i jesteśmy w jednym pokoju. Koleżanka pracuje w innym dziale. Naturalnie, znałam go już wcześniej, ale nigdy wcześniej nie miałam okazji być z nim w tak bezpośrednich kontaktach. Od razu przełamaliśmy wszelkie lody i właściwie każdego dnia od rana do końca pracy śmiejemy się, a tematy nam się nie kończą. Jest wręcz cudownie i fantastycznie! Dzięki niemu mam znowu po co chodzić do pracy, a po każdym wyjściu nie mogę się doczekać powrotu do biura. Wiem od niego, od niej po części też, że im tak sobie się układa. Wracają do domu i nie mają o czym rozmawiać, że wieje nudą, a ona jest ciągle zmęczona i nic się jej nie chce. Nie wiem, gdybym ja miała takiego faceta, a jestem sama, to bym była mega szczęśliwa. Nie rozumiem jak ona może tego nie dostrzegać? A może oni nie pasują do siebie? Nam razem jest świetnie, rozumiemy się bez słów, chyba stanowimy najlepszą, tak zgraną teraz parę w pracy. Ostatnio nawet klient pomyślał, że jesteśmy małżeństwem – uznał widać po tym jak ze sobą rozmawiamy i się dogadujemy. :D
Co powinnam zrobić, czy drążyć dalej tą skałę, bo to facet pisany dla mnie i inny taki już mi się w życiu nie trafi, czy zostać starą, samą do końca życia bez sensownego faceta?
Proszę doradź mi, bo ja codziennie usycham z tęsknoty za nim i nie śpię, bo się zakochałam i jestem zdolna do odbicia go mojej koleżance, bo nie widzę świata bez niego. Wyobrażam sobie jak się kochamy i on zasypia przy mnie i przy mnie się budzi, choć on o rozwodzie jeszcze nigdy nie wspomniał”.
Puściłam list do kosza, ale kilka dni nie dawał mi on spokoju. Chodził mi po głowie i drążył jak kropla skałę i postanowiłam anonimowej desperatce odpowiedzieć:
„Droga, młoda damo. Otrzymałam list na mojej skrzynce i sądzę, że zaszła wielka pomyłka, bo nie do mnie chyba jest on adresowany. Mam swojego bloga, to fakt, ale niby dlaczego jako Seniorka mam prowadzić Cię przez życie, skoro dzieli nas pokoleniowa przepaść, a jednak przeczytaj, co mam Ci do powiedzenia:
Chcesz rozwalić cudze małżeństwo, a zwłaszcza małżeństwo bliskiej koleżanki, to rozwalaj. Masz świetną okazję, by nawiązać doskonały romans z jej mężem. Przecież siedzicie w jednym biurze, a wiec wystarczy Twoja dobra wola, że facet się skusi i pokusi, bo w naszej tradycji najlepiej by było, aby każdy mężczyzna miał możliwość mieć co najmniej dwie kobiety – legalnie. Gdyby tak było wolno, zdrady by poszły w zapomnienie i wszyscy byli by szczęśliwi, a sądy nie miałby nic do roboty.
Skuś go i zacznijcie się umawiać w hotelach na seks, a potem on będzie wracał z podkulonym ogonem do żony, bo przecież nie mówił nigdy, że chce się rozwieść. Słyszysz od niego to, co chcesz słyszeć, że wcale ze sobą nie śpią i takie tam. Wierzysz w to, bo chcesz wierzyć i nie bierzesz pod uwagę tego, że facet koloryzuje z lekka, aby się przypodobać, a w rzeczywistości, to żona najlepiej dla niego gotuje i jest im świetnie w łóżku.
Statystyki są bezlitosne i podobno, co drugi facet zdradza swoją żonę, ale to nie znaczy wcale, że się, co drugi rozwodzi. Każdy, który pragnie skoczyć w bok będzie prawił banały, że żona jest do niczego i jego małżeństwo, to tylko już papierek.
Chcesz w to wierzyć, to wierz naiwna istotko, ale kiedy otrzymasz pierwszego smsa, że nie może się z Tobą spotkać, bo właśnie jedzie z żoną na zakupy, a co gorsza zabiera ją na wakacje, bo musi, to już poczujesz paskudny nastroj, bo oto zdasz sobie sprawę z tego, że jesteś tylko zwykłą kochaną, która z rozpaczy będzie obgryzała pazury w samotności. Będziesz tylko dodatkiem do nudnego życia faceta, który sprzedał Ci bajeczkę, aby zaliczyć kolejną kobietę, a potem podkuli ogon i przestanie odbierać od Ciebie telefony.
Jeśli ta Twoja miłość ma tak wyglądać, a będzie tak wyglądać, kiedy odbijesz koleżance męża, to szczerze Ci współczuję, kiedy na tym świecie jest tylu, fajnych menów – wolnych.
Mam nadzieję, że otworzyłam Ci oczy, ale tylko od Ciebie zależy, czy chcesz mieć na sumieniu ten związek i pamiętaj, że na cudzym nieszczęściu nie buduje się swojego, gdyż zwykle kończy się w psychiatryku, albo na kanapie ze stertą chusteczek.
Pozdrawiam i życzę rozwagi w budowaniu swojego życia uczuciowego, ale uczciwego.

czwartek, 14 grudnia 2017

Kiedy bajka zamienia się w piekło!

Ile w domach na całym świecie dzieje się zła i ile przemocy. 
Pobierają się ludzie zakochani. 
Snują wspólne plany na przyszłość i obiecują sobie wierność i te magiczne słowa, że nie opuszczę cię, aż do śmierci. 
Przepiękna oprawa w kościele, zaproszeni goście płaczą ze wzruszenia, a rodzice cichutko łkają, że oto ich dziecko oddają w inne ręce z nadzieją, że będzie szczęśliwe, bo każdy rodzic przecież o tym marzy. 
Tak bardzo  pół swojego życia się starali, aby ich dziecko w przyszłości trafiło na wspaniałego partnera, który ich dziecku nie zrobi krzywdy. 
Obrączki wybrane, kwiaty zamówione, baloniki i menu wybrane i musi być wspaniałe wesele, które wszyscy zaproszeni goście zapamiętają na długo. Wszyscy szczęśliwi, tańce, toasty i oczepiny. 
Kupa śmiechu, bo ktoś tam złapał welon, albo krawat i z pewnością niedługo się zakocha i będzie następne weselicho. Orkiestra gra super kawałki i cała sala bawi się wspaniale, do poprawin, a na poprawinach jest jeszcze fajniej – zazwyczaj.
Młodzi idą swoją drogą i zaczynają swój plan na życie. 
Zakładają swój dom i ustanawiają swoje zasady funkcjonowania. Oboje pracują, albo tylko on, a ona zajmuje się domem i ewentualnie przyszłym potomstwem.
Wszystko się pięknie układa i oboje są szczęśliwi przez pierwsze uniesienia i motyle w brzuchu dopóki nie pojawi się rutyna.
Dopóki jedna ze stron nie objawi swoich nie tylko dobrych cech, ale obnaży i te złe.
Piszę o tym dlatego, że właśnie obejrzałam filmik kobiety, która robiła sobie codziennie, przez rok  fotkę. Piękna, młoda kobieta, szczęśliwa w związku, ale do pewnego momentu, kiedy na jej twarzy pojawiły się siniaki. Zresztą, co ja będę pisała – obejrzyjcie sami. :(

Tu każdy z nas postawi sobie pytanie – dlaczego tkwimy w takich związkach, ale ja nie pokuszę się na analizę, bo każdy przypadek jest inny i jednostkowy. A Ty i Ty, co byście zrobili będąc w takim związku, czy raczej układzie?
Czasami nie ma dokąd odejść i to jest podejrzewam główny powód, albo nie mamy żadnych oszczędności, a dzieci wołają jeść i CO?

środa, 13 grudnia 2017

PiS niczym mnie nie przekupi!


PiS niczym mnie nie przekupi!


Mamy miesiąc grudzień i dziś przypadła 36 rocznica ogłoszenia Stanu Wojennego.
To był straszny czas, którego młodzi ludzie oczywiście nie pamiętają!
Byłam młodą kobietą z dwójką Dzieci, a Męża powołano i nie wiadomo gdzie przebywał.
Tamten grudzień był mroźny, a po ulicach chodzili żołnierze uzbrojeni i pojawiły się wojskowe wozy bojowe.
Wszyscy byli zmobilizowani, a w domach zostały takie, właśnie kobiety jak ja.
Pamiętam swoje przerażenie i niepokój o to, co będzie dalej.
Bieda z nędzą – kartki na artykuły pierwszej potrzeby i ogromne kolejki po wszystko.
Jednocześnie strach w oczach jak to wszystko dalej się potoczy.
Przeżyliśmy i dziś wiele obrazów z tamtych dni się zamazały, ale wiele też zostało i do dziś pamiętam jak przechodziliśmy transformację i wkraczaliśmy do Państwa demokratycznego.
Przez ostatnie 27 lat, za rządów PO – Polska przepięknie rozkwitła.
Zmieniły się miasta i wioski, ale także przybyło wiele, wspaniałych autostrad i naprawdę widać było ten niesłychany rozkwit Polski.
Niestety, ale dwa lata temu Polacy zaprzedali się 500+ i władzę przejęło PiS.
Jest 2017 rok – miesiąc maj!
Siedzę sobie o poranku z kawą i nagle słyszę, że dzwoni domofon!
Słyszę – policja!
Myślałam, że to do kogoś z budynku, ale nie – oni pukają do moich drzwi!
Otwieram i słyszę, że mają nakaz do przeszukania mojego domu i konfiskatę moich komputerów.
Pisałam bloga na platformie Onetu – Blog, pl i tam umieściłam cytat dotyczący katastrofy smoleńskiej i działań Antoniego Macierewicza.
Cytat był na blogu oznaczony jako cytat, a mimo to, taka jedna zrobiła zrzuty i posłała to do Prokuratury.
Moje komputery przeglądał biegły i nic  wrogiego wobec Państwa nie znalazł.
Komputery oddano mi po 5 tygodniach, gdyż byłam czysta jak łza.
Złożyłam zażalenie na działanie Policji i Prokuratury, ale już Sądy były zastraszone i moje zażalenie zostało oddalone.
Do tej pory nikt mnie za bezprawną konfiskatę nie przeprosił i muszę do końca życia z tym żyć, że nowa władza tak potraktowała mnie – szarą Obywatelkę tego kraju.
Do czego ja zmierzam?
Otóż za tej nowej, dobrej zmiany rosną im słupki jak szalone.
Dziś już mają 50% poparcia, a ja się pytam – dlaczego Polacy oddali władzę w ręce tak złego rządu. Rządu szemranego i cwanego.
Dlaczego Polacy godzą się na polityczne sądy i rzucanie ich na glebę w Warszawie?
Dziś 13 grudnia 2017 roku Polacy zostali pozbawieni niezwisłych sądów, bo będą polityczne tak jak w 1981 roku.
Od dwóch lat Warszawa otoczona jest barierkami, a na ulicach stoją radiowozy i setki policjantów.
W Prokuraturach i Sądach jest ponad 600 doniesień na Zwykłego Obywatela.
Ludzie są legitymowani i spisywani za to, że chcą legalnie manifestować wobec tego burdelu jaki zrobił w Polsce taki, jeden małego wzrostu.
Mamy powtórkę z rozrywki ze Stanu Wojennego, ale to nie przeszkadza tym, którzy dostali te nieszczęsne 500+.
Nie wiem, co by mnie – jako Seniorce obiecali – to mnie nie przekupią – nawet teraz, kiedy mamy nowego Premiera,
Ja myślę, bo dostałam od tej władzy po dupie!

wtorek, 12 grudnia 2017

Raku - ty cholerny gadzie!



Pisałam niżej, że mam chorą Mamę na raka! 

Diagnoza padła w listopadzie 2016 roku! Rak wątroby z przerzutami na nadnercza i zdaje się na kości.
Ogromne boleści, ale nie wątroby i nie nadnerczy, a kości właśnie.

Mama dość dobrze funkcjonowała przez ten rok i mimo bólu  była w tym bardzo dzielna.

Miała w sobie niesamowitą wolę życia i potrafiła się ze swojej choroby śmiać.

Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, bo nikt dotąd nie widział tak mocnego człowieka.

Oczywiście wszyscy wiedzieliśmy, że będzie coraz gorzej, gdyż powolutku widać było, że choroba Mamę męczy, ale mimo to wciąż była dziarską i mocną kobietą.

Wczoraj, kiedy byłam u Mamy pierwszy raz dała niepokojący znak - widziała jakieś muchy na szybie i ćmę, które nakazała mi zabić łapką na muchy i okej - zabiłam i Mama się uspokoiła.

Minęło 12 godzin i nagle Mama zaczęła widzieć dziwne rzeczy i sytuacje.

Zaatakowany mózg przez raka sprawił, że Mamie odjęło zmysły i kompletnie się pogubiła.

Zaczęła opowiadać takie rzeczy, że odwiedził Ją Prezydent i aktorzy ze stacji TVN-u.

Opowiada, że nie może skorzystać z łazienki, bo tam robotnicy robią remont i wyburzają ściany.

Nagle komunikowała, że ktoś jej przestawia telewizor, a woda leje się z sufitu.

Kochani! Przeżyłam dzisiaj koszmar, bo nagle z rozumnej kobiety - nawet w chorobie, stała się taka bezbronna i tak jakby szalona.

Stała się malutkim dzieckiem, które kręci w głowie swoje bajki i opowieści!

Dziś był lekarz i orzekł, że to koniec życia Mamy, bo mózg automatycznie wyłącza wszystkie funkcje życiowe.

Jak się z tym pogodzić?

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Miało się zmienić, a się nie zmieniło!



Jedyny serial, który oglądam w telewizji, to paradokument pt. "Ukryta prawda".

Oglądam, bo zawsze lubiłam rozwiązywanie kryminałów i "Ukryta prawda" takim kryminałem jest!

Lubię rozwiązywać zagadki, które w tym paradokumencie są zawarte. 

Lubię się domyślać kto kogo zdradził i z kim, a także oszukał i dlaczego?

Sprawia mi to przyjemność, ale dzisiaj odpuściłam sobie ten program, gdyż od rana media trąbiły, że nastąpi w końcu rekonstrukcja rządu, o której trąbi się do dwóch miesięcy.

Włączyłam  elektryczny kominek i zrobiłam sobie nastrój do śledzenia poczynań polityków.

Dziennikarze od rana bawili się w "Ukrytą prawdę" właśnie i też zgadywali kogo nowy Premier Morawiecki zwali ze stołka i powoła do rządzenia swoje, zaufane osoby na Ministrów.

"Ukryta prawda" jaka miała nastąpić rozpaliła wszystkie, mądre głowy w Polsce na czele z dziennikarzem Kraśko, który typował, że ze stołka spadnie Macierewicz i Waszczykowski.

Z chwilą powołania Morawieckiego na Premiera miałam do niego zaufanie tylko przez kilka godzin.

Kiedy się dowiedziałam, że zaraz po nominacji pojechał do O. Rydzyka, to był u mnie pozamiatany i się nie pomyliłam.

Proszę mi wytłumaczyć dlaczego ludzie młodzi pozwalają sobie narzucanie poglądów i połamania kręgosłupów, bo tak sobie pozwolił Morawiecki na samym starcie, bo się ułożył z Prezesem.

Myślałam, że oto idzie młodość i zaczynie prostować, to co Prezes zrujnował przez dwa lata.

Wiedziałam, że Morawiecki nie zdymisjonuje żadnego Ministra, kiedy w mediach spekulowano i stawiano diagnozy.

Kiedy Morawiecki u Rydzyka powiedział, że chce, aby Europa stała się w pełni katolicka, to sobie u mnie nagrabił i stwierdziłam, że Prezes zamienił siekierkę na kijek i to widzą światli Polacy.

Miałam nadzieję, że Morawiecki  chociaż zmieni tego bandytę od Puszczy Białowieskiej, ale nie!
Miałam cichą nadzieję, że Morawiecki pozbędzie się Macierewicza, który łamie kariery wojskowe i dopuszcza do molestowania kobiet w wojsku.

Myślałam w cichości, że Ziobro przestanie dewastować sądy i kariery wykształconych lekarzy, ale nie!

Wszyscy, którzy niszczą Polskę od podstaw zostali dziś namaszczeni na nowo przez Morawieckiego i tutaj stwierdzam, że ludzie dla kasy i układów zrobią wszystko.

Jest tylko nadzieja w tym, że ci bandyci, którzy dziś przysięgali na Konstytucję, którą rozszarpali przez dwa lata - skoczą sobie do gardeł i sami się zagryzą!

To jedyna nadzieja na powrót demokracji w tym biednym kraju będącym w szponach  tych oszołomów.

Morawiecki, weź spójrz na Szydło, co z nią Prezes zrobił za lojalność! Podzielisz ten sam los i tu jest pytanie, czy warto było?


niedziela, 10 grudnia 2017

Wspomnienia zapisane w zdjęciach



Na Facebooku mam swojego fan-page, gdzie wklejam swojego autorstwa zdjęcia, albo zdjęcia mojego Męża, który pomaga mi prowadzić moją stronkę.

Kiedy zbliża się zima, to przypomina mi się zdjęcie zrobione 12, a może 13 lat temu.

Kto mnie nie zna, to nie wie, że kiedy tylko wychodzę z domu, to biorę ze sobą aparat fotograficzny.

Nigdy nie wiadomo, co się poza domem wydarzy, co warte jest sfotografowania. 

Uwielbiam zdjęcia jesieni, ale jeśli zima jest siarczysta i do tego w słońcu, to też jest piękna.

Na zdjęciu widać, że było blisko do świąt Bożego Narodzenia, gdyż są kolorowe lampki i te ośnieżone drzewa są takie dostojne.

Kiedy wracam do tego zdjęcia na FB, to ma ono wielkie powodzenia w postaci setek odsłon, co oczywiście bardzo mnie cieszy.

Ktoś w komentarzu napisał, że pewnie na drugi dzień ten szron z drzew zniknął, ale zdjęcie jest bardzo ładne. Taki sobie żartowniś to napisał, ale o ile pamiętam, to była mroźna zima.

Niby nic, a mnie cieszy, że mam w kolekcji swojej zdjęcie takie wspomnieniowe, które budzi emocje i się podoba.

A teraz z innej beczki:

Wyalienowałam się na dwa dni z polityki, bo wiecie co?

W wolnej chwili konfiguruję nowego bloga za sprawą nieuczciwości Onetu.

Chciałam założyć bloga na WordPress, ale za wysoka półka, gdyż nie znam języka angielskiego i niestety zrezygnowałam.

Na Blogger czuję się już dość dobrze, choć nie poznałam do końca wszystkich opcji, ale póki co nie jest źle.

Dziś próbowałam eksportu notek ze starego bloga, ale to mi nie wyszło.

Nie wiem co robię nie tak, choć instrukcję przeczytałam bardzo uważnie i robiłam wg. niej. Gdzieś mi się to zapisywało, pobierało, ale nie pojawiło się na nowym blogu.

Jestem bezradna i jest mi żal tamtych postów, ale może mi pomoże młody Sąsiad, który obiecał pomoc starszej pani.

Zobaczymy czy uda się uratować wpisy z 4 lat działalności.

A ty Onecie jesteś bez sumienia i nie będę czytała twojej strony. Wyjątkowo mi obrzydłeś.

sobota, 9 grudnia 2017

Wyniszczający rak!



Na starym blogu, który trzeba było opuścić, bo Onet zbankrutował - pisałam  dużo o mojej chorej Mamie na raka.
Diagnoza została postawiona rok temu i w tym czasie Mama miała różne etapy w swojej, nieuleczalnej chorobie.
Najpierw musiała się z chorobą pogodzić. Nie zgodziła się na chemię, bo czuła, że chemia ją zabije.
Mama ma 86 lat i do chwili diagnozy była zawsze zdrową kobietą mimo, iż bardzo dużo w swoim życiu przeżyła.
Mama po swojemu  z chorobą walczyła o siebie jak lwica.
Próbowała żyć zupełnie normalnie i była w tym taka dzielna.
Siedziała sobie w fotelu i czytała, oraz oglądała tv - była na bieżąco nawet z polityką, o której chętnie rozmawiała.
Z miesiąca na miesiąc było już tylko gorzej. Rak rozszalał się w organizmie Mamy i pojawiły się przerzuty. Oprócz wątroby ma zaatakowane nadnercza, kości, które pękają  przy każdym wysiłku.
Mimo boleści Mama wciąż trzymała się bardzo dzielnie. Nie chciała brać morfiny, która odejmowała Jej trzeźwe myślenie. Otrzymała inne leki, które działały skutecznie następne 3 miesiące.
W końcu przyszedł czas, że Mama jest od kilku tygodni leżąca, bo kiedy leży, to boli Ją mniej.
Do tego wdało się pęknięcie dolnego kręgosłupa, co skutkuje przy upadku całkowitym paraliżem.
Mimo leżenie Mama wciąż była psychicznie mocna i sprawna, ale i to się skończyło.
Dziś byłam u Mamy i zauważyłam objawy bredzenia. Mama widzi dziwne, różne rzeczy i o nich opowiada. 
Mam podejrzenie, że rak atakuje też mózg.
Nie muszę chyba pisać jak się czują osoby opiekujące się Mamą w tym i ja.
Towarzyszenie odchodzeniu jest bardzo obciążające, a widok Mamy tracącej zmysły jest nie do zniesienia.
W takim układzie, to chce się, aby Mamę śmierć zabrała jak najszybciej i w tym wcale nie grzeszę, bo pragnę, aby wreszcie Ją nie bolało.