Odwiedziny łącznie z blogiem na Onet!

czwartek, 14 grudnia 2017

Kiedy bajka zamienia się w piekło!

Ile w domach na całym świecie dzieje się zła i ile przemocy. 
Pobierają się ludzie zakochani. 
Snują wspólne plany na przyszłość i obiecują sobie wierność i te magiczne słowa, że nie opuszczę cię, aż do śmierci. 
Przepiękna oprawa w kościele, zaproszeni goście płaczą ze wzruszenia, a rodzice cichutko łkają, że oto ich dziecko oddają w inne ręce z nadzieją, że będzie szczęśliwe, bo każdy rodzic przecież o tym marzy. 
Tak bardzo  pół swojego życia się starali, aby ich dziecko w przyszłości trafiło na wspaniałego partnera, który ich dziecku nie zrobi krzywdy. 
Obrączki wybrane, kwiaty zamówione, baloniki i menu wybrane i musi być wspaniałe wesele, które wszyscy zaproszeni goście zapamiętają na długo. Wszyscy szczęśliwi, tańce, toasty i oczepiny. 
Kupa śmiechu, bo ktoś tam złapał welon, albo krawat i z pewnością niedługo się zakocha i będzie następne weselicho. Orkiestra gra super kawałki i cała sala bawi się wspaniale, do poprawin, a na poprawinach jest jeszcze fajniej – zazwyczaj.
Młodzi idą swoją drogą i zaczynają swój plan na życie. 
Zakładają swój dom i ustanawiają swoje zasady funkcjonowania. Oboje pracują, albo tylko on, a ona zajmuje się domem i ewentualnie przyszłym potomstwem.
Wszystko się pięknie układa i oboje są szczęśliwi przez pierwsze uniesienia i motyle w brzuchu dopóki nie pojawi się rutyna.
Dopóki jedna ze stron nie objawi swoich nie tylko dobrych cech, ale obnaży i te złe.
Piszę o tym dlatego, że właśnie obejrzałam filmik kobiety, która robiła sobie codziennie, przez rok  fotkę. Piękna, młoda kobieta, szczęśliwa w związku, ale do pewnego momentu, kiedy na jej twarzy pojawiły się siniaki. Zresztą, co ja będę pisała – obejrzyjcie sami. :(

Tu każdy z nas postawi sobie pytanie – dlaczego tkwimy w takich związkach, ale ja nie pokuszę się na analizę, bo każdy przypadek jest inny i jednostkowy. A Ty i Ty, co byście zrobili będąc w takim związku, czy raczej układzie?
Czasami nie ma dokąd odejść i to jest podejrzewam główny powód, albo nie mamy żadnych oszczędności, a dzieci wołają jeść i CO?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz